piątek, 25 stycznia 2013

Tiara Przydziału


                                                           
Tiara Przydziału
Gdy wyszli z pociągu Albus jeszcze chwilę przyglądał się oddalonej sylwetce Ariany. Bał się coraz bardziej do jakiego domu przydzieli go tiara. Nie chciał być Ślizgonem, jakiś głos w jego głowie podpowiadał mu, że musi trafić do Gryffindoru. Nagle usłyszał donośny głos, który wołał: Pirszoroczniacy do mnie! Ustawić się w rzędzie, szybko, bo się spóźnimy!. Harry często opowiadał Albusowi o tym brodatym i ogromnym człowieku. Był to Hagrid- gajowy Hogwartu. Od razu zrobiło mu się lepiej na myśl o tacie. Jego brata nie było nigdzie w pobliżu. Na szczęście Rose stanęła obok niego. Hagid doprowadził ich przed jezioro i każdy wsiadł do łódki. Po krótkim czasie zmęczeni i mokli dotarli do zamku. Większość dzieci rozglądała się po korytarzach i zachwycała się ruszającymi się obrazami. W końcu dotarli do Wielkiej Sali, gdzie Profesor  Minewra- dyrektorka szkoły powitała ich serdecznie. Tiara przydziału odśpiewała bardzo długą piosenkę, a po tym rozpoczęła się ceremonia przydziału  domu. Tiara zaczęła czytać nazwiska. Al był bardzo zestresowany, tylko co jakiś czas tiara wykrzykiwała nazwiska:  George Burt- Hufflepuf, Dyzelta Cole- Ravenclaw. Albus co jakiś czas spoglądał na stół nauczycieli. Siedział tam przystojny mężczyzna o długich kręconych, blond włosach, młoda kobieta o kręconych, krótkich włosach, duży i brodaty Hagrid, profesor Sybilla, o której odpowiadał mu James i kilka innych  nauczycieli, którym nie zdążył się przyjrzeć, bo tiara wykrzyknęła: Ariana Kratman. Ariana spokojnym krokiem podeszła i usiadła, a tiara zaczęła mówić: Panna Kratman, doskonale pamiętam pani przodków. Ma pani bardzo czystą krew, a tacy znajdują się w ... nie...pani babcia była bardzo dobrą Gryfonką, pamiętam ją doskonale. GRYFFINDOR!- krzyknęła tiara, a rozradowaną Arianę powitał tłum przy stole Gryfonów. Rose, tiara bezwahania przydzieliła do Gryffindoru. Teraz do tiary podszedł nijaki Frank Gools, który został przydzielony do Slytherinu, potem Rupert Tood - Gryffindor! Nagle tiara profesor przeczytała: Albus James Potter. Al wstał. Podszedł do tiary i usiadł, a ona przemówiła: Albus Potter, twojego ojca nie da się zapomnieć... Pamiętam go doskonale i mam nadzieje, że okażesz się tak pożyteczny jak on. GRYFFINDOR!- krzyknęła, a Albus, który nie mógł uwierzyć w swoje szczęście odszedł do stołu Gryfonów. Rozpoczęła się kolacja. Złote naczynia napełniły się jedzeniem. Obok niego siedział Rupert, którego nazwisko słyszał podczas  przydziału. Po drugiej stronie siedziała uśmiechnięta Ariana, która co jakiś czas mruczała cos pod nosem: przyrównała mnie do babci, hmmm. dziwne. Albusowi wydawało się, że jest z tego dumna, ale nie był tego pewnien. Chłopiec o imieniu Rupert odezwał się nagle do niego:
- Cześć, jestem Rupert- powiedział śmiało.
-Cześć, Albus- powiedział, ściskając mu rękę.
- Jak ci się tu podoba?- spytał jasno włosy chłopak.
-Bardzo, jak na razie jest wspaniale.- odpowiedział
Potem już nie rozmawiali tylko delektowali  się ucztą, po długiej przybyłej drodze. Po kolacji zaprowadzono ich do dormitorium. Opiekunem ich domu był owy jasnowłosy mężczyzna, który jak się okazało nazywał się Michael Craigh. Albus był w dormitorium z Rupertem, Tomem, Erniem i Olivierem. Wszyscy położyli się do łóżek. Byli bardzo szczęśliwi choć jeszcze nie wiedzieli, że właśnie rozpoczął się najlepszy czas w ich życiu. <3                                      

1 komentarz:

  1. No hej Asiu ;3
    Już myślałam, że nic nie dodasz, ale w końcu dodałaś. Wszystko fajnie tylko mam małe pytanko. A mianowicie czy Albus nie miał przypadkiem na drugie imię Severus ?

    Życzę Weny
    [lilypotter-fanfiction.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń